Rodzina to skała. Nie bez przyczyny twierdzę, że „no place like home, no power like family”. Dlatego ta sesja ma szczególne miejsce w moim sercu.
Tata nauczył nas, że pasja jest jedną z najważniejszych wartości w życiu, a wytrwałą pracę da się lubić. Dzięki temu naszą rodzinę łączy zamiłowanie do kynologii łowieckiej. Razem z siostrą jeździmy konno, a od brata dostaję co jakiś czas porządne lanie w siatkówkę. Mama zawsze powtarzała, że rodzina jest na pierwszym miejscu. I choć teraz nie mamy możliwości spotykania się w komplecie tak często, jakbym sobie tego życzyła, to właśnie z nimi świętuję każdy sukces i najważniejsze wydarzenia w życiu.
W domu zawsze mogę liczyć na bezwarunkowe wsparcie, akceptację i najlepszy na świecie (niebiański) serniczek – bez rodzynek oczywiście. Jestem nauczona, żeby mówić prawdę, stale dążyć do rozwoju, szanować siebie oraz innych ludzi. Nie byłabym w tym miejscu, gdyby nie moja rodzina. Kocham Was z całego serca!
Sesja, którą dzielę się z nieskrywaną dumą, pokazuje ułamek naszej codzienności i ogromne zamiłowanie do kynologii. Hodowla użytkowych ogarów polskich „z Przewiesia” jest tak naprawdę kontynuacją rodzinnej historii, która sięga czasów wielkich łowów na wschodzie. Jazda konna również nie jest w naszej rodzinie przypadkowa. Jak mówiła siostra mojego dziadka – „Hodowaliśmy zawsze konie dla wojska i psy do polowań”.
Wbrew pozorom organizacja sesji z czterema psami jest sporym wyzwaniem. Jednak właściwe przygotowanie, duża dawka cierpliwości i doskonałe warunki pogodowe dały nam piękne efekty. Łąki otulone poranną mgłą wynagrodziły nam tę niezbyt przyjemną godzinę pobudki, a my mamy wyjątkową pamiątkę do końca życia!
Jestem dumna z naszego nazwiska, pasji, wytrwałości oraz historii, której częścią jesteśmy. Tworzymy też własną. Świętujemy sukcesy i wyciągamy lekcje z błędów. Zawsze ramię w ramię.
Więcej o hodowli „z Przewiesia” możesz przeczytać tutaj.